Przygoda z murarzem

Kolej na przygodę z murarzem.

Dowiedziałem się, że taki mieszka przy tej samej ulicy czyli quasi sąsiad. Znałem rodzinę, do której się wżenił. Wydawało mi się, że mogę mieć zaufanie. Nie chodziło mi o cenę preferencyjną, lecz o solidne wykonanie. Też z korzyścią dla niego, bo ma blisko z budowy do domu. Po rozmowie wstępnej i kilkudniowej analizie projektu podał cenę. Zgodziłem się. Zapytał jeszcze, jak będzie z materiałem, bo on ma "układ" z pobliską hurtownią. Odpowiedziałem, że skoro tak, to niech bierze tam materiał. Spodziewałem się też korzystnych dla mnie cen. Dopiero po jakimś czasie dowiedziałem się, jak to funkcjonuje: wykonawca, który poleca hurtownię, dostaje od niej haracz. Nie twierdzę, że tak było w tym wypadku, bo nie mam dowodów. Ale pewne fakty, o których póżniej, są znaczące.

Umówiliśmy się na etapy budowy i zapłaty. Uzgodnione było, że pod moją nieobecność za materiał może się rozliczać przez moją siostrę, która mieszka na miejscu. Po każdym etapie osobiście odbiorę wykonanie i zapłacę. Terminy miały być uzgadniane na bieżąco. Faktycznie wyglądało to tak, że ani razu nie zaczął robót zgodnie z planem podanym krótkoterminowo, choć specjalnie przyjeżdżałem na rozpoczęcie. Opóźnienia były conajmniej tygodniowe, choć byliśmy tydzień wcześniej umówieni, a przyczyną nie była pogoda, gdyż lato było wyjątkowo pogodne. W rezultacie z reguły nie mogłem być na zakończenie etapu. Zanim zostałem powiadomiony o zakończeniu danego etapu i mogłem zaplanować przyjazd na odbiór, wykonawca zgłosił się do mojej siostry po zapłatę, która myśląc, że ustalenie między nami uległo zmianie, płaciła. Jako że szło to w miarę gładko i nie zauważałem rażących usterek, i nadal miałem zaufanie do wykonawcy, a równocześnie swoje inne sprawy i zajęcia, pogodziłem się z tym, nie sprawdzając ani rachunków za materiał ani potwierdzeń za otrzymaną zapłatę.

Wątpliwości zacząłem mieć, gdy budowa opóźniła się o całe piętro w danym sezonie, co uniemożliwiło wykonanie dachu przed zimą. Próbowałem jeszcze pomóc murarzowi w dotrzymaniu terminu przez zlecenie komuś innemu prac typu demontaż szalunków, ocieplenie piwnicy, wykonanie drenażu i roboty ziemne. Jednak nie spowodowało to ani przyśpieszenia tzn. dotrzymania terminu przed zimą, ani odliczenia z ustalonej początkowo zapłaty. Wręcz przeciwnie. Murarz kilka razy zażądał dopłaty za rzekomo dodatkowe prace, jak wykonanie z bloczków 6 słupów kwadratowych zamiast 4 prostokątnych (o prawie takiej samej sumie przekrojów}. Żeby przyśpieszyć roboty przed zimą zrezygnowałem też ze schodów betonowych. Te dość istotne pomniejszenia zakresu prac (szalunki, ocieplenie, drenaż, prace ziemne, schody itp,) nie były dla murarza powodem zmniejszenia ustalonego na początku wynagrodzenia. Wręcz przeciwnie, zażądał w sumie ok. 6 tys. dopłaty do ustalonej na początku ceny, uzasadniając to rzekomo dodatkowo przepracowanymi dniówkami (podał mi przy tym swoje stawki godzinowe). Jednak nadal byłem łatwowierny i płaciłem.
Z naiwności obudziłem się, gdy ktoś poradził mi porównać ceny materiałów w innej pobliskiej hurtowni. W wolnej chwili się udałem raczej z ciekawości. Podałem materiał główny, czyli bloczki silikatowe produkowane w okolicy. W pisemnej ofercie cena wyniosła o ponad 60 groszy mniej na sztuce, co stanowi około 25 procent ceny... I była to cena niższa niż internetowa, podczas gdy przez wykonawcę dostałem cenę znacznie wyższą. Gdy mu to powiedziałem, odpowiedział, że w tamtej hurtowni nie sprawdzał, a jego układowa hurtownia miała cenę najniższą w okolicy...

Gdy zwrócono mi uwagę na poważne usterki wykonania, jak brak zaprawy na niektórych łączeniach bloczków i krzywy kąt w jednym z rogów, zdecydowałem zakończyć współpracę z tym wykonawcą. Niestety było już po wszystkich zapłatach, wraz z dopłatami.

Po jakimś czasie dopiero mogłem się zabrać za porządkowanie i analizę rachunków. Miałem WZ i faktury za materiał, oraz rachunki za wykonanie wydane w dniu zakończenia danego etapu. Na tej podstawie mam dowody na dzień możliwego rozpoczęcia danego etapu (z dniem dostarczenia materiału na budowę) i zakończenia. Oczywiście nie wiem, od kiedy oraz ile dni faktycznie było przepracowanych. Wiedziałem, ilu pracowało na budowie i jakie wykonawca podał mi stawki godzinowe (przy okazji żądania dopłaty). Wg tych danych (początek i koniec robót oraz stawki godzinowe na pracownika) w obliczeniu wyszła kwota o 6 tys. niższa od ustalonej na początku. To się zgadza z faktem, że wykonawca rzeczywiście wykonał mniej prac, jak wyżej wspomniałem. W sprzeczności do tego zapłata, której zażądał i którą zapłaciłem, wyniosła wraz z dopłatami o 6 tys. więcej. Porównując zapłatę należną wg podanej przez wykonawcę stawki godzinowej z zapłatą faktyczną, różnica wynosi 12 tys. nadpłaty... To wyliczenie wynika z samych dowodów pisemnych, zakładając, że rzeczywiście przepracował tyle dni roboczych między datami zawartymi w dokumentach.

Przedstawiłem mu to wyliczenie, prosząc o wyjaśnienie. Bez skutku. Tzn. skutek jest taki, że idąc kiedyś ulicą zostałem zagadnięty przez kogoś, czy jestem tym, co tutaj buduje. Potwierdziłem. Człowiek był nieco podchmielony i chyba tylko dlatego ośmielił się zapytać i odpowiedzieć szczerze, gdy zapytałem, dlaczego pyta. Odpowiedział: bo ludzie mówią, że przyjechał taki ksiądz z Niemiec i nie płaci ludziom za pracę. Zapytałem, kto tak mówi. Nie chciał powiedzieć. Powiedziałem mu: niech Pan przyśle te osoby do mnie. Każdemu przedstawię sprawę i pokażę dowody. Dotychczas nie przyszedł nikt. Ale hurtownia związana z owym wykonawcą nadal rozpowszechnia takie wieści. Przy okazji więc dowiedziałem się, jak funkcjonują hurtownie...

Oto zestawienie rozliczenia z murarzem (mam potwierdzenia pisemne):


Oto zestawienie roboczogodzin na podstawie dat dostarczenia materiałów na budowę (data WZ), dat zakończenia danego etapu (data potwierdzenia zapłaty) oraz stawki roboczogodzin podanej przez wykonawcę (to był rok 2014):


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Doświadczenia innych osób

Skąd pomysł budowy domu?

Sąsiedzi